
Ze zbiorowej mogiły prochów garść, stos pamięci.
Pełna czara goryczy, choć życie już nie boli.
Serce, serce szlachetne, ach gdzie jest? Nie wiadomo.
Lecz jesteś, jesteś z nami i wracasz tu powoli.
Nad zbiorową mogiłą zgasłe oczy nie płaczą.
Prochów garść oderwana od ojczystych korzeni
Tylko czeremcha biała, jarzębina czerwona
Złote liście spadają tak, jak tamtej jesieni.
To chlebowe serduszko dla córeczki kochanej.
I różaniec sędziwy, co niejedno pamięta,
Tylko to drżenie serca, rysunek ust i ręce.
Kartka z wyrokiem - wykonać.
I księga życia zamknięta.
Przecież nie wszystek umrzesz.
Bo jakże, jakże bardzo
Miłość musi być święta i ojczyzny kochanie.
Jakże umysł poczciwy, aby przeżyć śmierć własną
wynieść na sztandar serca,
Które święte zostanie.